Licencja Creative Commons Licencja Creative Commons Ten utwór utwór jest dostępny na licencji Creative Commons.
+ + Ukryj menu + + Powrót do opisu + + Pokaż menu + +

+ + Poprzedni rozdział + + Spis + + Nastepny rozdział + +

Pierwiastuny Dziejawy

Smok

Mit lęku. Obmysł oligarchji starczych kapłanów ku dzierżeniu zalękłego Ludu.

W noce nieprzewidziane przez Lud kapłani nowego kultu Boga Hjeh Weha przebierali się w sporządzonego ze skóry i drzewa straszaka, zwanego "Smokiem" i obnosili jego tułów po stoczach wzgórza dzisiejszego Wawelu*

* "Wa Wel" czyli, gdzie "Wiarę Wielbiono". Wiarą był ŚwiatOwid, czyli Świdzacz Świata. , zaś ilością swych nóg udawali mnogość jego łap. Z rozdziawionej paszczy straszaka buchali ogniem siarki i żółtym dymem, wzniecając trwogę zabobonną, a spóźnieni wieśniacy, wracający koło Świętego Wzgórza, w przerażeniu roznosili po siołach swoich straszliwą wieść.

Podczas tych nocy kapłani łomotali pałami w drążone kłody, chrobotali drewnianymi piłami po tychże i rechotali klechotami, by jak najprzeraźliwszym hałasem rozkraczyć strach nad siołami, a duszę Ludu załamać w posłusznym potulnictwie. Oligarchia starczych kapłanów, kryjąca się za swym Smokiem, uprawniała wszechwładnie nowy kult, przyniesiony do ziem Sławii z dalekich krain Biżymdów. Rozlewem krwi i pożogą wmusili się Ludowi naszemu i zawładnęli przemożnie naszymi ziemiami. Nowa wiara, wojskiem okutym w kruszcowe blachy złamała opór hardego Ludu, podstępnie niszcząc prawieczny obrzęd ŚwiatoOwida i zniewalając ducha rasy sławiańskiej.

Trwałość swych rządów zapewniali przez uniemożliwienie - już w samym zarodku - wszelkich odruchów wolnościowych i wszelkich nawet ku tym odruchom westchnień. Ku osiągnięciu tego celu wprowadzili przemyślnie nowy obrzęd czynienia ofiar krwiożerczemu Smokowi z Młodzi Ludu, utrwalając go potem tradycją kultu. Rokrocznie w dzień ustanowiony poddawano męczarniom najwierniejszych uczycieli byłego Bogobrzędu. Kara zaś za wierność ŚwiatOwidowi wymierzaną była wobec Ludu zebranego i zwołanej Młodzi. Szpiegowie zaś, wysłani między widzów, przyglądających się męczeństwu swych ziomków, podsłuchiwali i znakowali tych spośród Młodzi, co burzyli się i klątwy szeptali na oligarchię starców.

Miana tych burzliwych młodzieńców skrupulatnie były donoszone wysokim kapłanom. Bo ci, co dawali upust swemu oburzeniu i pragnęliby ulżyć doli swych ojców, wujów i sąsiadów, mogli się stać w kilka lat później prowodyrami Ludu i mogli go wieść ku uwolnieniu spod klęski starczych rządów, niszczycieli Praw i Wolności.

Więc strojąc krwawe widowiska, kapłani rozmyślnie prowokowali w sercach najszlachetniejszej Młodzi odruch oburzenia, a Komora Wielkapłana Ciuła, schodząca się w Jamie Smoczej, na oskarżenie szpiegów, wyrok tajemny wydawała na tych Młodych za ich grzech "Świętego Oburzenia". Prowokując "Święte Oburzenie" kapłani wymacywali w Młodzi Ludu skrytą tęsknotę ku Wolności i Odrodzeniu Dziejów jeszcze w zarodku, zanim się Lud mógł dowiedzieć o swych przyszłych i możliwych obrońcach, na śmierć wskazywali. Sprowokowany wybuch "Świętego Oburzenia" ułatwiał kapłanom odróżnienie możliwych w przyszłości przeciwników oligarchii starców od tych, co nadal pozostawali potulną masą niewolników, zrodzonych w niewoli.

By ukryć pobudkę mordowania najdoskonalszych synów Ludu, wystrojono ją w ceremoniał, a wmuszono potem - zwyczajem. Toteż rokrocznie w ustanowiony dzień odbywała się Wyrocznica. Wyrocznię sprawowała kapłanka i towarzyszka Wielkapłana Ciuła, pozorując udaną grę przepowiedni, niby-to wedle znaków objawionych wskazywała właśnie tych młodzieńców, co tknięci byli "Świętym Oburzeniem", lecz uprzednio wskazanych jej przez Zdradara. Przez rok cały kapłani opowiadali Ludowi i jego Młodzi o potrzebie przebłagania Boga Hjeh Weha, którego pośrednikiem był Smok. Bóg Hjeh Weh był zaś takiej świętości, że Lud nie mógł się nawet ważyć, by jego osobiście prosić o łaski, lub nawet ofiarowywać mu jakieś daniny. Lud jedynie mógł starać się udobruchać i złagodzić wyroki Smoka, a i to tylko za pośrednictwem, kapłanów.

Lud uwierzył pośrednikom w słuszność starania się uzyskania dobrej woli Smoka przez daniny i czynienie mu ofiar ze swych synów i córek. Starsze pokolenie skorsze było przebłagać Smoka takim wydatkiem, zamiast innych daninami, by zaskarbić sobie pewne zyski i zapewnić spokojną głowę, oddając swe dzieci na pożarcie potworowi. Kosztem życia swych dzieci, starsze pokolenie obmurowywało się w pokoju i syciło w dobrobycie. Młodym kapłani wmówili, że jest to najszczytniejszy sposób poświęcenia dla swego Ludu, że są Odkupicielami grzechów i win swej grzesznej starszyzny, że Ojczyzna spodziewa się od nich takiej ofiarności. Zaś, by krwawej ofierze dodać jasną stronę nadziemskiego szczęścia i wybraństwa, dawano Ofiarnikom Smoka cały rok rozkosznego życia, jako Obrońcom Boga Hjeh Weha, i trzymano na odosobnionej Skałce w złoconej uwięzi.

Tam, na Skałce, otoczeni ostrokołami, rowami głębokich wód i wytrawnym żołnierstwem wiernych Hjeh Weha, Ofiarnicy, ubrani w przepiękne szaty, żywieni daninami najlepszych straw, codziennie przynoszonych przez Lud, przeżywali rok cały, powodując niezmożoną zazdrość u swych byłych rówieśników, których "szczęście" wyroczni minęło. Każdy młodzieniec marzył o zaszczycie i szczęśliwości, jaką zyskali Odkupiciele Ludu, ofiarowani potem Smokowi na pożarcie.

By lepiej ukryć pobudki mordowania przyszłych bohaterów, kapłani wprowadzili także zwyczaj ofiarowywania dziewic najpiękniejszych, by te jednocześnie stały się ponętą całorocznego współżycia z nimi Ofiarników, więzionych podstępnie na Skałce. Toteż młodzieńcy, skorzej jeszcze czynili ofiarę ze swego życia, bo spodziewali się, że prócz sławy pośmiertnej z heroicznego poświęcenia, jeszcze za życia zażyją rozkoszy we współżyciu ze ślicznymi Ofiarnicami. Dziewice umierały za swą krasę i słodycz, młodzieńcy zaś za swe "Święte Oburzenie", co znakiem jest ukrytej bohaterskości.

Pogłębiany przez wiele pokoleń kult lęku wychował łaszące się potulnictwo i niezdolność do odrodzeńczego gniewu. Łaszenie się Ludu, przyzwyczajone nadaniem przez kapłanów dwulicowości Smokowi, wmawiało ludziskom, że tak wszystko być musi. Jedna strona istoty Smoka była dobrą, bo dała się przekupić daninami, druga była mściwą i złowieszczą. Smok zatem był dwustronnym obliczem Boga Hjeh Weha i objawiał Ludowi jego nastroje. Starszyzna Ludu, mając na względzie jedynie tuziemskie sprawy, zyski i pewność jakiej takiej swobody płodzenia się i umierania w niewoli, dobrowolnie utrzymywała ten zwyczaj i przy świętości jego obstawała. Toteż, zamiast czynnie zdobyć sobie Wolność od najeźdźczego kultu i jemu służącej oligarchii starców, woleli okupywać się daninami z życia swych najdorodniejszych dzieci, dając dowód swego haniebnego sługojostwa.

Smok miał dwie formy kultowe, przede wszystkim był namiestnikiem Boga Hjeh Weha. Lud mógł porozumiewać się ze Smokiem tylko przez kapłanów, kapłani zaś z Bogiem Hjeh Wehem tylko przez Wielkapłana Ciuła. Kiedy Hjeh Weh był z Ludu niezadowolony za zbyt małe datki i nieposłuszeństwo jego kapłanom, wówczas groził gniewem swego Smoka i wprost wymuszał potulność sławiańskich sługojów i zwiększanie ofiar.

Wylewami rzek, posuchą pól, dawał znać o swym gniewie. A gniew ten dalej sztukował kapłan Kos pod nakazem Wielkapłana Ciuła, rozsyłając swych szpiegów i złoczyńców, by pożogę wzniecali paląc sioła nocami, by wpuszczali pomór do obór, by bydło i dzieci marły, a niewidzialną śmierć rozdawali spragnionym w każdym czerpaku u zatrutych studzien. To znów szczodrymi darami od wsi całych i bezwzględną niewolniczością wobec władzy starców dawał się Bóg Hjeh Weh przebłagać. Wówczas Smok namiestnik jego zasypiał na długo, a srogość zamieniał w słońce i pogodę, w zdrowie i dobrobyt.

Lud znał Smoka, jako piekielnego władcę albo też jako dobrego Boga. Starcy zaś, wierni Bogobrzędowi, skrycie ŚwiatOwida uwielbiający, szeptali między sobą, że Bóg Hjeh Weh, to jest zwykły szatan, co daje się przekupić daninami i modłechtaniem w podbrzusze, a wówczas zwie się Bogiem.


+ + Poprzedni rozdział + + Spis + + Nastepny rozdział + +

+ + Ukryj menu + + Powrót do opisu + + Pokaż menu + +